Przez lata miałam własne przekonania na temat relacji teściowej z synową. Wydawało mi się, że do utrzymania harmonii wystarczy odrobina zrozumienia i dobre podejście, nawet gdy obie strony darzą miłością tego samego mężczyznę – mojego syna. Jednak wydarzenia z minionego weekendu zmieniły moje spojrzenie na tę kwestię w sposób, którego się nie spodziewałam.
Mój syn jest na etapie planowania ślubu, a jego narzeczoną widziałam dotychczas tylko kilka razy, więc nasza znajomość była dość powierzchowna. Chcąc lepiej ją poznać, zaproponowałam, abyśmy spędzili wspólnie weekend w domku letniskowym.
Rodzinny weekend za miastem
Była to doskonała okazja, aby spędzić czas razem z dala od codziennych obowiązków. Dzieci cieszyły się z wyjazdu, licząc na chwilę relaksu w otoczeniu natury. Przygotowałam obfity posiłek, mając nadzieję, że wspólny obiad stworzy przestrzeń do rozmowy i lepszego poznania się. Kiedy syn z narzeczoną dotarli na miejsce, zabrałam się za nakrywanie stołu i poprosiłam Izabelę, aby pomogła mi przy kuchennych przygotowaniach.
Moja prośba była prosta – wystarczyło ułożyć naczynia i pokroić chleb. Ku mojemu zdziwieniu, Izabela pozostała przy stole, rozmawiając z synem, jakby moje słowa nie dotarły do niej. Pomyślałam, że może nie słyszała, więc postanowiłam zająć się wszystkim sama.