Kilka tygodni temu, późnym wieczorem, zadzwonił do mnie mój syn z wiadomością, która wywołała we mnie ogromny niepokój. W jego głosie słychać było zdenerwowanie, gdy powiedział, że jego żona, Karolina, musiała zostać przewieziona do szpitala, a on sam nie miał z kim zostawić ich malutkiego synka. W tej sytuacji potrzebował mojej natychmiastowej pomocy.
Względy rodzinne sprawiły, że bez wahania zaoferowałam swoją opiekę. Choć relacje z moją synową bywały napięte i nigdy nie układały się idealnie, nie zastanawiałam się ani chwili. Dziecko potrzebowało opieki, więc natychmiast się zgodziłam.
Trudności z nawiązaniem więzi z wnukiem
Gdy Grzesiek się urodził, moje kontakty z wnukiem były mocno ograniczone. Chciałam pomagać przy opiece, doradzać czy choćby oferować swoje wsparcie, jednak każda z moich prób spotykała się z chłodną reakcją lub odmową. Karolina i mój syn zdawali się preferować pełną samodzielność, co z czasem przyjęłam do wiadomości, aby uniknąć narzucania się młodym rodzicom.
Od czasu pandemii kontakt z wnukiem stał się jeszcze rzadszy. Karolina mocno przywiązała się do ścisłych zasad higieny i czystości, a nawet używała silnych środków dezynfekujących, aby zapewnić bezpieczeństwo dziecku. Nasze spotkania były więc mocno ograniczone, a dystans między nami rósł.