Od dwudziestu lat jestem w małżeństwie z Iwoną, a mimo to potrafi mnie zaskoczyć jak nikt inny. Gdy dowiedzieliśmy się o spadku, który Iwona otrzymała po swojej ciotce, byłem przekonany, że mądrze zainwestujemy te pieniądze. Ku mojemu zaskoczeniu, moja żona miała zupełnie inną wizję – postanowiła otworzyć kawiarnię z kotami. To pomysł, który wywołał we mnie mieszankę zdziwienia i zaniepokojenia.
Nie miałem okazji poznać Alicji, ciotki Iwony, ale słyszałem o niej od teściowej. Po ukończeniu szkoły Alicja wyjechała daleko, by zacząć nowe życie z ukochanym, co doprowadziło do zerwania kontaktów z rodziną. Teściowa, osoba niezwykle pamiętliwa, nie chciała przyjmować żadnych wiadomości od siostry, a wszelkie próby rozmowy na jej temat kończyły się kłótnią. Mimo tego, Iwona utrzymywała sporadyczny kontakt z ciotką, głównie poprzez media społecznościowe.
Spadek, który zmienił wszystko
Mimo trudnych relacji w rodzinie, Alicja postanowiła przekazać Iwonie znaczny majątek. Była rozwódką i nie miała dzieci, lecz zdołała zgromadzić sporo cennych dóbr. W swoim testamencie zapisała Iwonie m.in. wiejski domek oraz mieszkanie, co po ich sprzedaży dało nam znaczne sumy. Otwarły się przed nami nowe możliwości.
Próbując myśleć pragmatycznie, zasugerowałem, by zainwestować te pieniądze. Możliwe, że moglibyśmy kupić mieszkania dla naszych dzieci lub zbudować domek letniskowy. Iwona jednak nie podzielała moich entuzjastycznych planów. Jej odpowiedź była jasna – miała zupełnie inną koncepcję wykorzystania spadku.