Miałam 26 lat, gdy podjęłam decyzję o małżeństwie z Radkiem. Byliśmy w tym samym wieku, pełni entuzjazmu i gotowi do budowy wspólnego życia. Marzyliśmy o własnym mieszkaniu, wyobrażając sobie przestrzeń, która stanie się tylko nasza. Niestety, rzeczywistość nie okazała się tak różowa, jakbyśmy tego pragnęli.
Nasze finanse były na tyle skromne, że realizacja planów wydawała się odległa. Pojawiła się wtedy propozycja zamieszkania z jego matką, Heleną. Na początku to rozwiązanie wydawało się sensowne. Mogliśmy zaoszczędzić na wkład własny i przygotować się na kredyt hipoteczny. Jednak życie pod jednym dachem z teściową okazało się o wiele trudniejsze, niż sobie to wyobrażałam.
Trudne relacje z teściową
Mimo moich starań, relacja z Heleną była napięta i pełna nieporozumień. Choć mieszkałyśmy w tym samym domu, często czułam się jak intruz. Helena nie miała oporów, by przypominać nam, że to ona jest właścicielką mieszkania.
Zdarzało się, że nakazywała nam nie przyprowadzać znajomych i zachowywać się cicho, bo „nie jesteśmy u siebie”. Z czasem takie uwagi zaczęły mnie przytłaczać, a każda próba unikania konfliktu wymagała ode mnie ogromnego wysiłku. Wiedziałam, że bez jej wsparcia nasze marzenia o własnym lokum mogą zostać znacznie opóźnione.