w

Od jakiegoś czasu dzieci wydzwaniają i pytają mnie o zdrowie. Podejrzewam, że chodzi im tylko o spadek.

Miałam trzydzieści lat, gdy mój mąż odszedł, zostawiając mnie samą z trójką dzieci. Zdecydował się na odejście, nie potrafiąc sprostać wymaganiom życia rodzinnego i codziennym trudom wychowania naszych dzieci. Zmagał się z narastającą frustracją i zmęczeniem, aż w końcu uznał, że nie jest w stanie dłużej tego dźwigać.

Dzieci były wtedy jeszcze wczesnoszkolne, miały przed sobą długą drogę edukacyjną. Potrzebowały stabilności, codziennych posiłków, ubrań, a przede wszystkim wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Każdy dzień stanowił dla mnie wyzwanie – starałam się pogodzić obowiązki opiekuńcze z poszukiwaniem pracy, która umożliwiłaby mi zapewnienie im tego, czego najbardziej potrzebowały.

Niespodziewana diagnoza

Skupiając się na materialnym zabezpieczeniu naszej rodziny, przez długi czas wydawało mi się, że to właśnie pieniądze rozwiążą wszystkie problemy. Jednak dzisiaj rozumiem, że dzieciom brakowało przede wszystkim mojej uwagi i bliskości.

W tamtym czasie mój mąż mógł stać się oparciem, pomóc przejść przez najtrudniejsze momenty. Wybrał jednak swoją drogę. Próbuję nie mieć do niego żalu – to była jego decyzja. Dziś moje dzieci prowadzą swoje rodziny, a ja od sześciu lat jestem na emeryturze. Mimo że udało mi się zgromadzić trochę oszczędności na spokojną przyszłość, coraz częściej czuję samotność i pustkę.

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik